Od 1 września br. samorządy muszą poradzić sobie ze zwiększoną liczbą dzieci w przedszkolach: po pierwsze zostaną w nich prawie wszystkie sześciolatki, po drugie – wchodzi obowiązek zapewnienia miejsc wszystkim trzylatkom.

A ponieważ gminy rzadko kiedy budowały nowe obiekty, teraz na potęgę szukają chętnych wśród właścicieli prywatnych przedszkoli, by zdecydowali się na prowadzenie publicznej placówki. Kuszą dotacjami, a bywają takie, które podejmują uchwały o dotacji wyższej niż w państwowej placówce.

Ale okazuje się, że prowadzenie przedszkola może być dobrym biznesem także bez przekształcania. Pomimo że wtedy dotacja wynosi 75 proc. kwoty podstawowej, to właściciel może dodatkowo pobierać czesne. Sama dotacja w wielu gminach od lat rośnie, bywa, że przekracza 700 zł. Rodzice trzylatków, mając do wyboru miejsce w naprędce przystosowanej dla maluchów szkole a prywatnej placówce z dodatkowymi zajęciami, wybierają coraz częściej tę drugą opcję. Sprzyja program 500+, więcej rodzin stać bowiem na czesne.

Ale uwaga! To nie jest łatwy biznes. A na dodatek MEN przedstawił właśnie kolejną propozycję zmian w prawie oświatowym, które znacząco wpłyną na opłacalność prowadzenia przedszkoli. Od stycznia 2018 r. nie będzie już można zatrudniać nauczycieli na umowach śmieciowych, ale na etacie zgodnie z kodeksem pracy. Jeśli właściciel zdecyduje się na korzystanie z dotacji z gminy, też nie będzie mógł czerpać dla siebie pełnymi garściami – jego wynagrodzenie nie będzie mogło przekroczyć trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia (ok. 12 165 zł). Będą też pozytywne zmiany. Przykładowo, jeśli samorząd opóźni się z wypłatą dotacji, zapłaci odsetki karne.

Przedstawiamy zatem, czy warto zakładać teraz przedszkole, jakie są szanse i zagrożenia, procedury i podstawowe wymogi oraz co się zmieni od 1 stycznia 2018 r. Zapraszam do lektury.