W 2016 r. polskie przedsiębiorstwa ulokowały w innych krajach 36,8 mld zł. Ponad dwukrotnie więcej niż rok wcześniej.
Ubiegłoroczny inwestycyjny rekord to po części efekt statystyczny, związany z przeniesieniem udziałów w zagranicznych podmiotach z funduszy inwestycyjnych do innych krajowych podmiotów. Spowodowało to spadek inwestycji portfelowych, a wzrost bezpośrednich – wynika z wyjaśnień NBP. W IV kw. 2016 r. wartość inwestycji bezpośrednich urosła o niemal 23 mld zł. Nie zmienia to jednak faktu, że krajowe firmy coraz chętniej wychodzą za granicę.
– Od momentu transformacji polska przedsiębiorczość bardzo mocno się rozwijała. Dziś dla wielu firm rynek lokalny stał się zbyt ciasny. Poszukują szans rozwoju w ekspansji międzynarodowej. Chodzi o dywersyfikację przychodów, ryzyka, zbieranie know-how z rynku zagranicznego. Już za kilka dni, podczas jednych z największych targów przemysłowych na świecie w Hanowerze, przedsiębiorcy z takich dziedzin jak robotyka czy automatyzacja procesów przemysłowych będą mieli okazję zaprezentować swoje innowacyjne na skalę światową rozwiązania i zapoznać się z tym, co oferuje konkurencja poza Polską – wylicza Robert Zmiejko, dyrektor departamentu strategii i analiz międzynarodowych w PKO BP. Bank jest partnerem strategicznym obecności Polski na targach.
Instytucje finansowe nie tylko przyglądają się poszukiwaniu nowych rynków przez krajowe firmy, ale je w tym wspomagają. – Jako część grupy Citi mamy unikalne w kraju możliwości wsparcia potencjalnych klientów. Od kilku lat realizujemy program emerging market champions, który pomaga polskim firmom zaistnieć na rynkach zagranicznych – mówi Piotr Tymiński, dyrektor departamentu rozwoju produktów i wsparcia sprzedaży w pionie bankowości przedsiębiorstw Banku Handlowego.
Inwestycyjny rekord / Dziennik Gazeta Prawna
Według niego zainteresowanie krajowych firm ekspansją zagraniczną jest bardzo duże. – Początek tego roku przyniósł dwa razy więcej takich zapytań, niż mieliśmy w III–IV kw. 2016 r. Europa to rynek, na który polscy przedsiębiorcy wchodzą relatywnie łatwo, ale zainteresowanie budzą też Stany Zjednoczone czy kraje Ameryki Południowej. Mamy też przykłady klientów, którzy kupują fabryki w Wielkiej Brytanii. Z jednej strony jest tam niepewność, ale z drugiej osłabienie funta rodzi nowe możliwości – opowiada rozmówca DGP.
– Unia jest dziś największym odbiorcą naszych dóbr i usług, ale widać, że polskie firmy zaczynają też eksplorować nowe rynki. Przykładem jest Iran, w którym po częściowym zdjęciu międzynarodowych sankcji pojawiają się polscy przedsiębiorcy – dodaje Robert Zmiejko.
W ramach wspierania międzynarodowej działalności polskich firm PKO BP uruchomił spółkę leasingową w Szwecji, a także oddziały we Frankfurcie nad Menem i w Pradze. Ale na tym nie koniec. – Chcemy utworzyć przedstawicielstwo w Dubaju. To rynek z wielkim potencjałem. Jest to kraj z dużym udziałem reeksportu do trzech bardzo ważnych regionów: na subkontynent indyjski, w rejon Zatoki Perskiej i do wybranych krajów afrykańskich – tłumaczy przedstawiciel PKO BP.
Wsparcia chętnym do wychodzenia za granicę udziela również państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego. – Jeszcze w tym roku zakładamy dalszy duży wzrost wolumenu transakcji zagranicznych oraz wejście z polskimi spółkami do kilku nowych krajów, na których dotychczas nie byliśmy obecni lub nasza obecność była ograniczona, w tym m.in. do USA, Iranu, Norwegii, na Ukrainę, a także do kilku krajów afrykańskich. Szczególną uwagę poświęcamy Iranowi, gdzie polski biznes jest coraz bardziej aktywny i doceniany – mówi Jacek Szugajew, dyrektor zarządzający BGK. Dodaje, że w ub.r. bank zwiększył wartość finansowania eksportu i ekspansji zagranicznej polskich przedsiębiorstw do poziomu 1,7 mld zł.
Szósta niemiecka fabryka Boryszewa za 22 mln euro
Zakład w Prentzlau to najnowocześniejsza linia technologiczna do galwanizacji elementów z tworzyw sztucznych w całych Niemczech. Produkuje m.in. klamki do samochodów, listwy zewnętrzne czy elementy skrzyń biegów – choćby dla Volkswagena (jest największym klientem), Toyoty i Mercedesa.
Polska spółka podjęła decyzję o dobudowie zakładu na nowej działce w 2015 r. po tym, jak rok wcześniej poprzednia fabryka należąca do grupy spłonęła; marka Audi, należąca VW AG, miała wtedy poważny problem – ok. 25 tys. pojazdów nie mogło zostać wypuszczonych na rynek z powodu braku klamek.
Firma otrzymała kilkanaście milionów złotych odszkodowania, nie wystarczyło to jednak na wybudowanie nowego zakładu, cała bowiem inwestycja pochłonęła 22 mln euro. 4 mln euro pochodziło z budżetu Brandenburgii. Jak mówi Jarosław Michniuk, prezes Boryszewa, ze środków własnych spółka wydała 8 mln euro. – Dzięki doskonałej współpracy z władzami lokalnymi i politykami udało się nam pozyskać 10 mln euro kredytu udzielonego przez BGK przy udziale PKO BP i niemieckiego banku ILB – twierdzi Michniuk.
Boryszew zatrudnia w Prentzlau 350 osób, a w sześciu swoich zakładach w Niemczech – 2,5 tys. Na całym świecie spółka ma 27 przedsiębiorstw i zatrudnia ok. 10 tys. pracowników.
Roczne moce produkcyjne nowej fabryki wynoszą 400 mkw. powierzchni galwanizowanej. Poprzedni zakład mógł wyprodukować ok. 120 mkw. Spółka planuje podobną inwestycję w Polsce, w Toruniu. – Za dwa miesiące chcemy przedstawić taki wniosek radzie nadzorczej – powiedział wczoraj prezes Boryszewa. Koszty byłyby podobne do tych poniesionych w Niemczech. Spółka nie ukrywa, że zależy jej na współpracy z Oplem, który w Polsce ma swoje zakłady w Gliwicach.