Zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce nie ma i nie będzie – mówi Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa i rozwoju wsi. To reakcja na niedawno zgłoszone projekty ustaw. Autorem pierwszego – przewidującego m.in. zakaz hodowli zwierząt w celu pozyskiwania z nich futer – jest parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt. Drugi z dokumentów – zakładający ochronę zwierząt z rodziny psowatych (lisów i jenotów) – przedstawiło natomiast Stowarzyszenie Otwarte Klatki.
– Zwierzęta na fermach są traktowane w sposób brutalny. Często chore, bite i brudne codziennie zmagają się z niewyobrażalnym cierpieniem ze strony człowieka. Niewola w klatce, otwarte, ropiejące rany, choroby układu nerwowego – to codzienność zwierząt z futrzarskich ferm. Zwierzęta po 6–8 miesiącach są zabijane w sposób bestialski, m.in. przez porażenie prądem, tak aby nie uszkodzić futra. Takie traktowanie bezbronnych istot przez człowieka jest niehumanitarne i godzi w pojęcie człowieczeństwa – podkreślił w piśmie do szefa resortu rolnictwa poseł Józef Lassota (PO).
Parlamentarzysta prosił w nim o zadeklarowanie, czy wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt psowatych na futro jest możliwe. Komunikat płynący ze strony rządu jest jednak jasny.
– Nie mogę zaakceptować propozycji wprowadzenia zakazu hodowli gatunków zwierząt futerkowych, w tym lisów i jenotów, uznanych za zwierzęta gospodarskie. Hodowla tych zwierząt w Polsce zapewnia miejsca pracy będące źródłem dochodów dla hodowców i ich rodzin oraz wielu osób związanych z szeroko pojmowaną obsługą branży futrzarskiej – odpowiada Krzysztof Jurgiel w odpowiedzi na interpelację.
W piśmie podkreśla, że zwierzęta futerkowe mięsożerne są naturalnym utylizatorem produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego, które nie nadają się do spożycia przez ludzi, są natomiast sprzedawane właśnie hodowcom.
– W przypadku braku możliwości przeznaczenia produktów ubocznych na karmę konieczna będzie ich utylizacja metodami, które w ocenie zakładów zarówno z branży rybnej, mięsnej i drobiarskiej wiązać się będą ze znacznymi wydatkami. Co z kolei skutkować będzie pogorszeniem opłacalności produkcji – wylicza możliwe konsekwencje zmiany prawa Jurgiel.
Okazuje się, że pojawiające się coraz częściej w debacie publicznej głosy dotyczące zakazu pozyskiwania futer nie pozostają bez echa. Od początku 2016 r. do dziś listy i pisma w tej sprawie nadesłało do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi 1915 przeciwników wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce – w tym 168 obywateli i 13 przedstawicieli władz samorządowych. Pozostałą część stanowili przedstawiciele szeroko rozumianej branży współpracującej z hodowcami: ubojnie i zakłady drobiarskie, producenci sprzętu przeznaczonego do wyposażenia ferm, producenci dodatków paszowych, zakłady deratyzacji. Odezwały się też firmy zagraniczne z Danii, Finlandii oraz Ameryki.
– W nadesłanej korespondencji wyrażano sprzeciw wobec zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. W szczególności podkreślane było znaczenie wpływu ferm na zmniejszenie bezrobocia i ogólny rozwój gmin, skutkujący podniesieniem poziomu życia mieszkańców – podkreśla Jurgiel.
Dodając, że w celu poprawy warunków utrzymywania zwierząt futerkowych fermy znajdują się pod szczególnym nadzorem Inspekcji Weterynaryjnej i od 2012 r. co roku 100 proc. z nich podlega kontrolom.
– Zamiast likwidować taką działalność, należy skutecznie egzekwować istniejące przepisy dotyczące warunków lokalizacji, budowy i eksploatacji obiektów, w których utrzymywane są zwierzęta futerkowe – uważa szef resortu rolnictwa.