Rząd ma pertraktować z autorami ustawy rezygnację z całkowitego zakazu handlu w siódmy dzień tygodnia i wycofanie kar za jego złamanie.
Minister Elżbieta Rafalska, której resort odpowiada za przygotowanie projektu rządowego stanowiska, osobiście jest za tym, by zakaz nie był całkowity i przez połowę niedziel wszystkie sklepy mogły być otwarte.
– To daje szansę na późniejsze zwiększenie liczby pracujących niedziel lub ich zmniejszenie, w zależności od tego jak zadziała ustawa. Chodzi o dążenie do złotego środka między tym, że przez lata handel w niedziele hulał nam bezkarnie w sposób nieograniczony, a chęcią wprowadzenia radykalnego zakazu, który jest w tym projekcie. Takie zmiany trzeba wprowadzać w sposób umiarkowany – uważa Elżbieta Rafalska.
Jej stanowisko nie jest odosobnione. W podobny sposób wypowiadał się niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem wprowadzenie handlu w dwie niedziele byłoby rozsądnym rozwiązaniem. Zupełnie odmienne stanowisko zajmuje szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Henryk Kowalczyk, który jest zwolennikiem całkowitego zakazu handlu w niedziele. Zwolnione z tego byłyby małe placówki handlowe.
Dziś rząd ma przyjąć opinię do obywatelskiego projektu ustawy zakazującej handlu w niedziele. Według naszych informacji nie poprze pełnego zakazu, ale nie wskaże też konkretnej propozycji, przez ile niedziel w miesiącu można by było handlować. Rządowa opinia ma zawierać jedynie zdanie, że warto rozważyć stopniowe wprowadzanie w życie zakazu. Jak tłumaczy Elżbieta Rafalska, rząd ma nadzieję, że ustali kompromisowe stanowisko w trakcie rozmów z wnioskodawcami.
– Będziemy próbowali budować porozumienie z wnioskodawcami, dlatego nie chcieliśmy w naszym stanowisku przesądzać żadnego rozwiązania. Zależy nam na wypracowaniu konsensusu, bo to projekt obywatelski – podkreśla minister Rafalska.
Z takiego podejścia do sprawy zadowolona jest Solidarność, która stoi za obywatelskim projektem.
– To bardzo dobra decyzja, pozwala na dalsze rozmowy. Naszym celem jest zakazanie handlu w każdą niedzielę, ale zawsze jesteśmy otwarci na kompromis. A ostateczny kształt projektu powstanie we współpracy z komisjami sejmowymi i rządem – mówi rzecznik związku Marek Lewandowski.
Trudno przewidzieć, na ile skuteczne okaże się takie miękkie stanowisko rządu w sprawie kształtu ustawy. W podobny sposób rząd postąpił z prezydenckim projektem ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego. Choć w gabinecie Beaty Szydło pojawiały się pomysły na różne ograniczenia w łączeniu emerytury z pracą, to w przesłanym do Sejmu stanowisku do tego projektu znalazła się jedynie sugestia, że posłowie mogliby takie rozwiązanie rozważyć. Też nie podano żadnych konkretów. Ostatecznie Sejm zaakceptował propozycję prezydenta bez zmian. Tylko że obniżenie wieku emerytalnego było jednym ze sztandarowych haseł kampanii wyborczej PiS, mającym bezdyskusyjne poparcie w społeczeństwie. Zakaz handlu w niedziele nie cieszy się taką popularnością, przeciwnie, spora część Polaków wcale się do tego pomysłu nie pali. Sondaże przynoszą sprzeczne opinie na ten temat. We wrześniowym sondażu CBOS ponad 60 proc. popierało taki zakaz. Miesiąc później, w sondażu na panelu Ariadna, ponad połowa była przeciwko. To może być argument, by nie wprowadzać zakazu handlu we wszystkie niedziele.
– Rząd opiera się propozycji w najtwardszej wersji, bo policzył, jakie mogą być tego konsekwencje dla budżetu, np. z tytułu mniejszych wpływów z podatków pośrednich. Można się zapewne spodziewać pewnego ograniczenia zatrudnienia, ale będzie ono niewielkie, bo handel potrzebuje obecnie pracowników – zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan.
Jakaś forma zakazu jest już praktycznie przesądzona. Z takim rozwojem sytuacji liczą się ekonomiści. – Każde ograniczenie swobody przekłada się na ceny, więc jeśli sklepy będą działać krócej, to będziemy w nich płacić trochę drożej. Uważam jednak, że jeśli ograniczenia handlu chciałaby większość społeczeństwa, to taką cenę trzeba zapłacić. To nie do końca jest dyskusja ekonomiczna, bardziej dotyczy tego, jaki chcemy mieć model życia – mówi ekonomista prof. Witold Orłowski.
Rząd ma dużo bardziej konkretne stanowisko w dwóch innych punktach dotyczących projektu ustawy. Po pierwsze rekomenduje wycofanie się z kar za złamanie zakazu handlu. Projekt mówi w takim przypadku nawet o karze ograniczenia wolności do dwóch lat.
– Za przestrzeganie ustawy odpowiadałaby Państwowa Inspekcja Pracy, która nakładałaby kary zgodnie z obecnymi uprawnieniami. Karanie więzieniem za złamanie takiego zakazu jest niewspółmierne do przekroczenia prawa – mówi wiceminister pracy Stanisław Szwed.
Z kolei resorty infrastruktury, budownictwa oraz gospodarki morskiej wniosły, by spod zakazu wyłączyć handel na kolei, w portach i na statkach.
Ustawa w obecnej formie wymierzona jest głównie w duży handel. Nie dotyczy sklepów osobiście prowadzonych przez przedsiębiorcę, tak jak to jest dziś np. w przypadku handlu w święta. Zakaz handlu w niedziele miałby objąć jednak franczyzobiorców i ajentów handlowych z wyłączeniem stacji paliw. Z zakazu miałyby być też wyłączone strefy wolnocłowe, małe piekarnie, cukiernie, sklepy z pamiątkami, kioski, kwiaciarnie czy apteki. Ustawa miałaby wejść w życie dwa tygodnie po publikacji.
Ta dyskusja bardziej dotyczy modelu życia niż ekonomii