Kolej musi wydać miliardy na remont, którego nie potrzebuje, aby nie oddać pieniędzy do Brukseli. Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe chce w czerwcu rozpocząć modernizację linii E20 między Warszawą i Poznaniem. Prace pochłoną ok. 2,2 mld zł. Tym kosztem kolejarze osiągną skrócenie czasu przejazdu dla ekspresów jadących z Warszawy do Poznania o zaledwie… pięć minut.

Prezes Fundacji Pro Kolej Jakub Majewski twierdzi, za PKP zaplanowała tę inwestycję w rozdmuchanej skali po to tylko, by „przerobić” pieniądze z UE. Gdyby remontu nie zrobiono, środki trzeba by zwrócić. A to byłoby kompromitacją resortu infrastruktury.

Kontrowersje polegają na tym, że kolejarze z PKP Polskich Linii Kolejowych zaplanowali, że do wymiany pójdą m.in. tory i trakcja, które mają zużycie na poziomie jedynie 30-40 proc. Czyli jeszcze przez wiele lat mogłyby przenosić obecny ruch. - W Europie Zachodniej nikt nie rozbiera torów w dobrym stanie technicznym, żeby położyć nowe i jeździć po nich z taką samą prędkością, czyli nie więcej niż 160 km/h – mówi Jakub Majewski z Fundacji Pro Kolej.