Konsumenci narzekają na coraz szybciej psujące się sprzęty elektroniczne. Sprawę bada Parlament Europejski.
Pod koniec kwietnia europosłowie zajmą się rezolucją wzywającą Komisję Europejską i państwa członkowskie do przyjrzenia się trwałości wyrobów elektronicznych. Jeśli ją przegłosują, to będzie można tak zmienić prawo w UE, by wprowadzane do sprzedaży urządzenia miały większą trwałość, a ich naprawy były opłacalne. Ochronę prawną zyskają też osoby, które ujawnią proceder postarzania produktów. Łatwiej będzie więc namierzyć firmy, które sztucznie napędzają sobie sprzedaż.
Już dziś we Francji celowe skracanie cyklu życia produktu jest traktowane jako przestępstwo i od 2015 r. zagrożone karą do 2 lat więzienia i 300 tys. euro.
Producenci: postarzanie to mit
– Ujawnienie procederu celowego postarzania urządzeń nadszarpnęłoby to, co najcenniejsze w walce o klienta, czyli wizerunek firmy. Jego odbudowa jest niezwykle kosztowna. Dlatego zamierzone psucie wizerunku nie ma najmniejszego sensu, to mit – przekonuje Wojciech Konecki, dyrektor generalny zrzeszenia producentów CECED.
Jednak w UE pojawiło się w ostatnich latach wiele raportów potwierdzających krótszy żywot współczesnej elektroniki. Ostatnio Komisja Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO) Parlamentu Europejskiego ujawniła raport, z którego wynika, że drobne sprzęty psują się po roku – 2 latach użytkowania. Komputery żyją 3–4 lata, odkurzacze – 5–6 lat, a duże AGD, jak lodówki – od 7 do 10 lat.
Niemiecka Federalna Agencja Ochrony Środowiska wyliczała w 2014 r., że odsetek urządzeń domowych, które zepsuły się w ciągu pięciu lat od zakupu, wzrósł z 3,5 do 8,3 proc. Pralka użytkowana w 2004 r. przeciętnie działała 16 lat, w 2013 r. już tylko 13.
Zjawisko postarzania produktów badał też dr inż. Adam Ryś z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Okazało się, że zna je 86 proc. przebadanych przez niego osób. Deklarowały one, że przed 1989 r. nie było postarzania, a na dużą skalę rozpoczęło się po 2000 r. Wśród najczęstszych sposobów skracania życia urządzeń wymieniają: taką ich budowę, która uniemożliwia naprawę lub zwiększa jej koszt; wykorzystywanie materiałów złej jakości i niestandardowych części; brak serwisu dla produktów już nieprodukowanych.
– Psucie się produktów nie jest zamierzonym działaniem firm – zapewnia Michał Kanownik, prezes Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego „Polska Cyfrowa”. – Konsumenci oczekują urządzeń coraz lżejszych, o większej funkcjonalności. Ich produkcja staje się w związku z tym bardziej skomplikowana, co sprzyja wystąpieniu awarii – dodaje. Kanownik uważa, że UE może doprowadzić do przeregulowania rynku, bo producenci sami już postanowili poprawić sytuację i godzą się na wydłużanie gwarancji do 5 lat ze standardowych 2 lat.
Serwisanci: a jednak się psują
Branża AGD/RTV jest drugą po odzieżowo-obuwniczej, na którą składanych jest najwięcej skarg. W 2010 r. do miejskich rzeczników konsumentów trafiło ich 37 tys. Obecnie jest to ok. 45 tys. rocznie. To dane Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
– Jakość sprzętu codziennego użytku nie jest już taka jak przed laty. Psuje się często zaraz po upływie gwarancji. Wielu producentów odpowiada reklamującym, że mieli pecha, i odpowiedzialność przerzucają na kupujących. Jak można obarczać konsumenta pęknięciem tylnej ściany zamrażalnika – pyta Longina Kaczmarek, miejski rzecznik praw konsumenta w Szczecinie.
Na niższą jakość urządzeń wskazują też serwisanci.
– Pierwsze telewizory LCD działają do dziś bez awarii. Te obecnie produkowane potrafią się popsuć po pięciu latach – zauważa Piotr Zimny z serwisu ZimTech. I podaje przykład półrocznego telewizora znanej japońskiej marki, który trafił do naprawy podświetlenia krawędziowego. – Wymiana diod nie była możliwa. Odbiornik był nowością i o dostawę części jeszcze nie zadbano. W grę wchodziła wymiana matrycy za ponad 3 tys. zł. Odbiornik kosztował 1,8 tys. zł – wylicza Zimny. Przykładów nieopłacalnej naprawy jest według niego z każdym rokiem więcej.
Klient wymienia, bo go stać
Ale konsumenci nie są tu też bez winy. – Większość kupujących kieruje się przy wyborze towaru ceną. Firmy, szukając oszczędności, przekierowały produkcję do Chin, gdzie nad jakością trudniej zapanować. Markowe części zamieniane są na tzw. no name. W efekcie kondensatory używane w telewizorach, które kiedyś wytrzymywały 20 lat, dziś padają po trzech – uważa Piotr Zimny.
Sprzęt bardziej dostępny / Dziennik Gazeta Prawna
Producenci się bronią: – Różnicujemy wyroby. Są tańsze, a przez to mniej wytrzymałe, ale i droższe, które będą działały tak jak kiedyś – przekonują.
Konsumenci w badaniu Adama Rysia z AGH twierdzili jednak, że wyższa cena produktu niekoniecznie gwarantuje większą trwałość. Najkrótszy cykl życia ich zdaniem mają towary ze średniej półki.
Producenci zwracają uwagę na jeszcze jedno zjawisko – sprzęty są bardziej dostępne i dlatego klienci je częściej wymieniają na nowe. Skraca się więc czas ich użytkowania, a nie żywotności.
Większą dostępność sprzętów potwierdzają dane GUS. Telewizor w 2015 r. kosztował przeciętnie 1137 zł, a w 1996 r. nieco mniej – 1153 zł. W tym czasie przeciętne wynagrodzenie wzrosło jednak 4,5 razy, z 873 zł do 4047 zł.
A Wojciech Konecki z CECED podsumowuje , że obecnie 15 proc. oddawanych do recyklingu urządzeń jest sprawnych. W Niemczech jest to ok. 30 proc.