Ubiegły rok przyniósł spadek liczby specjalistycznych sklepów z alkoholem. Przyczyniają się do tego działania miast, ale też rosnąca konkurencja ze strony dyskontów.
Trudniej się napić / Dziennik Gazeta Prawna
W 2016 r. zniknął co dwudziesty sklep zajmujący się w głównej mierze sprzedażą alkoholu. Ich liczba wciąż jest dwa razy wyższa niż 10 lat temu, ale pierwszy raz się skurczyła. W końcu ub.r. było niewiele ponad 5,4 tys. takich placówek – wynika z danych opracowanych dla DGP przez Bisnode Polska.
Zdaniem ekspertów w kolejnych latach można oczekiwać dalszego spadku. Powód? Samorządy zaostrzają politykę względem monopolowych. Mniejszy jest dostęp do zezwoleń na sprzedaż trunków.
– Z naszych danych wynika, że w 40 miastach powyżej 100 tys. mieszkańców zarejestrowano w ubiegłym roku 480 punktów. Jednocześnie z rejestrów wykreślono 660. Oznacza to spadek o 180 sklepów – wylicza Tomasz Starzyk, analityk Bisnode Polska. Według niego zjawisko jest widoczne zwłaszcza na Śląsku – placówek ubyło w Chorzowie, Rybniku, Tychach, Rudzie Śląskiej czy Zabrzu. W tym ostatnim mieście według Bisnode ubiegłoroczny spadek przekroczył 70 proc.
Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, przyznaje, że regionalne władze i stowarzyszenia działające na rzecz przeciwdziałania alkoholizmowi wyróżniają się szczególną aktywnością w zakresie ograniczania dostępu do takich używek.
Ruch jest jednak widoczny w całej Polsce.
– Według stanu na 7 marca w naszym mieście działały 604 sklepy z alkoholem. W porównaniu z kwietniem 2015 r. jest ich mniej o 20 – wylicza Marta Stachowiak, doradca prezydenta miasta Bydgoszczy. To m.in. efekt działań Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilaktyki ,BORPA: profilaktyki w celu ograniczenia spożycia alkoholu w różnych grupach wiekowych, ale i kontroli sprzedaży. – W tym roku wystartował nowy program ,,Dziecko bez procentów”. Jego celem jest ograniczenie spożycia alkoholu i inicjacji alkoholowej przez dzieci i młodzież, ale też wyczulenie sprzedawców na konieczność kontrolowania wieku kupujących – dodaje Marta Stachowiak.
Kilkuprocentowym spadkiem monopolowych chwali się też Częstochowa. – To skutek działań miasta, które trzyma się określonych zasad sytuowania punktów sprzedaży alkoholu, a także prowadzi różne inicjatywy profilaktyczne i prewencyjne, jak choćby metodą „tajemniczego klienta” sprawdza przestrzeganie zakazu sprzedaży i podawania napojów alkoholowych nieletnim. W ubiegłym roku badaniem objęto 160 placówek sprzedaży – wyjaśnia Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy UM Częstochowy.
Władze samorządowe deklarują dalszą walkę z monopolowymi. Ma to swoje uzasadnienie. Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia jeden sklep powinien przypadać na 1000 osób. W Polsce jest jeden na ok. 290 osób. Poza monopolowymi alkohol jest oferowany w ok. 43 tys. lokali gastronomicznych i ok. 94 tys. innych sklepów, np. ogólnospożywczych.
– Jednak od kilku lat statystyczna liczba osób przypadająca na jedną placówkę rośnie – podkreśla Krzysztof Brzózka.
W wielu miastach mniejsza liczba sklepów przekłada się na spadek pacjentów w izbach wytrzeźwień. Przykładowo w Płocku w 2016 r. przyjęto ich 3459 wobec 4007 rok wcześniej. W Gliwicach był spadek z 2714 do 2591 pacjentów.
Samorządowcy przyznają, że jest i druga przyczyna mniejszego zainteresowania prowadzeniem monopolowych. To nasilająca się konkurencja. – Chodzi o rozwój sieci dyskontowych, jak Lidl czy Biedronka, oraz sklepów działających w systemie franczyzowym, czyli Żabka, Freshmarket – komentuje Olimpia Schneider, inspektor w UM w Gdańsku.
Eksperci zauważają, że małym niezrzeszonym sklepom doskwierają zwłaszcza dyskonty, które oferują średnio od kilku do kilkunastu procent niższe ceny na te same trunki. Efekt: o ile pięć–sześć lat temu marża sprzedawców alkoholu wynosiła jeszcze 20–30 proc., o tyle obecnie jest o połowę mniejsza.
Samorządy zaostrzają politykę wobec sklepów z alkoholem