Planowana ustawa o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej wygląda na bubel legislacyjny. Taki można wyciągnąć wniosek z opinii na temat propozycji utworzenia Polskiego Funduszu Audiowizualnego odpowiedzialnego za finansowanie rodzimej produkcji filmowej, telewizyjnej czy multimedialnej.
Krytycy mają wątpliwości, po co resort kultury chce powołać nową państwową instytucję, skoro mamy już Polski Instytut Sztuki Filmowej, który w ramach prawie 150-milionowego budżetu sponsoruje branżę filmową. Nie wiadomo nawet dokładnie, co to jest „produkcja audiowizualna” oraz czym się ona różni od twórczości kinematograficznej.
Najostrzejszy w ocenie tego pomysłu jest resort finansów. Nie podoba mu się m.in., że wszystkie środki Polskiego Funduszu Audiowizualnego miałyby pochodzić z kasy państwowej. „Nie powinno się tworzyć osób prawnych, których podstawowym źródłem finansowania jest budżet państwa” – uważa ministerstwo, którym kieruje MAteusz Morawiecki. Z projektu ustawy nie wynika, skąd miałyby pochodzić inne środki funduszu.
Dla porównania dotacja budżetowa dla PISF stanowiła w 2016 r. niecałe 10 proc. jego przychodów. Zarówno resort Morawickiego, jak i Rządowe Centrum Legislacji zwracają uwagę, że pojęcie „polskich wydatków kwalifikowanych”, które – zgodnie z projektem – mają podlegać częściowej refundacji, jest niezrozumiałe.
Etap legislacyjny
W konsultacjach