Od początku roku prywatni właściciele działek mogą bez żadnych pozwoleń wycinać rosnące na nich drzewa. To efekt liberalizacji prawa o ochronie przyrody. Ministerstwo Ochrony Środowiska przymierzało się do niej przez kilka miesięcy, w połowie 2016 roku opublikowało projekt. Ale wersję ustawy, która zaczęła obowiązywać 1 stycznia ostatecznie przygotowali posłowie. Autorzy chcieli uproszczenia procedur podnosząc, że wcześniej obowiązujące prawo było nadmiernie restrykcyjne, zbyt głęboko ingerowało we własność prywatną, a przez przewlekłość procedur mogło blokować inwestycje.

Nowe przepisy uchwalono w ekspresowym tempie. Projekt został przedstawiony 7 grudnia. Już 12 grudnia skierowano go do I czytania w sejmowych komisjach. Sprawozdanie Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa było gotowe już 14 grudnia, dzień później Sejm przeprowadził drugie czytanie ustawy. Po tym, jak 16 grudnia wybuchła w Sejmie awantura, która zakończyła się zablokowaniem Sali Plenarnej przez opozycję, projekt znalazł się w grupie ustaw głosowanych podczas obrad w Sali Kolumnowej, w których opozycja nie wzięła udziału. Ustawa przeszła więc gładko głosami posłów PiS. Senat nie wniósł do niej żadnych poprawek, dzięki czemu już 28 grudnia mógł ją podpisać prezydent – i zrobił to. Od przedstawienia projektu do końca procesu legislacyjnego upłynęły więc tylko trzy tygodnie.

Nowe prawo znosi obowiązek uzyskania zgody na wycinkę drzew na działkach należących do prywatnych właścicieli. Łagodzi też wymogi, które trzeba spełnić, by uzyskać zgody na ścięcie drzewa w pozostałych przypadkach. Skutek? Z początkiem roku piły poszły w ruch. Samorządowcy, zwłaszcza z dużych miast twierdzą, że wyraźnie wzrosła skala wycinki na prywatnych działkach. Zwłaszcza tych, które mogą posłużyć za teren pod inwestycje. Główny powód: właściciele nie wierzą, że tak liberalne prawo utrzyma się długo i spieszą się.

- Po intensywności wycinki drzew szczególnie na terenach podmiejskich oraz ilości zleceń jakie dostają firmy tym się zajmujące można stwierdzić, że w tej masie drzew będących w złej kondycji lub przeszkadzających w zagospodarowaniu terenu osób prywatnych zniknie z naszego krajobrazu wiele cennych drzew usuwanych „na wszelki wypadek”, ze względu na obawę, że ustawa została zmieniona tylko na chwilę – mówi Józef Piotr Wrona, kierownika referatu ds. zieleni w lubelskim Biurze Miejskiego Architekta Zieleni.

Potwierdzają to niektórzy przedsiębiorcy zajmujący się wycinką z innych regionów kraju. Marek Lalka, właściciel firmy Moc Zieleni z Olsztyna mówi, że od początku roku ma więcej zleceń niż zwykle

- Prywatni klienci ruszyli i każdy mówi: zróbmy to, póki jeszcze ta ustawa obowiązuje. Zainteresowanie jest większe o około 15-25 proc. niż wcześniej – mówi Marek Lalka. Sugeruje, że o wycince myślą teraz przede wszystkim ci, którzy wcześniej mieli problem z uzyskaniem zezwoleń – i to bez jakichś twardych podstaw.

- Poprzednio za dużo było „czynnika ludzkiego” przy wydawaniu tych decyzji. Mam nadzieję, ze ludzie teraz nie będą cięli drzew dla samego cięcia – dodaje przedsiębiorca.

W Krakowie mają podobne obserwacje. - Docierają do nas informacje o dokonywaniu wycinki drzew, które według poprzedniego stanu prawnego otrzymały odmowną decyzję, a obecnie mogą być usunięte bez zezwolenia. Wzmożonej aktywności spodziewamy się wiosną – mówi Ewa Olszowska-Dej, szefowa wydziału.

Jej zdaniem ustawa ułatwiła porządkowanie prywatnych działek – i to jej duży plus - ale jednocześnie umożliwia tzw. spekulacyjne wycinki drzew, aby podnieść wartość inwestycyjną gruntów. Do tego jest pełna dziur, które powodują wiele interpretacyjnych wątpliwości. Co do zasady prywatny właściciel może wyciąć drzewo bez zgody jeśli nie wynika to z prowadzenia działalności gospodarczej.

- Weryfikacja celu w większości przypadków opiera się jedynie na oświadczeniu strony, a więc daje okoliczności do wspomnianych wyżej spekulacji – ocenia Ewa Olszowska-Dej. I dodaje, że zwolnienie osób prywatnych z konieczności uzyskiwania zezwolenia na usunięcie drzew powinno być ograniczona jedynie do przydomowej zieleni w ogrodach. Ewentualnie iść w parze z czasowym zakazem przekształcania terenu na inny niż zielony.

- Zbyt radykalne jest również podniesienie parametrów drzew niewymagających zezwolenia na usunięcie. Obecnie bez zezwolenia mogą być usuwane np. kasztanowce o obwodach do 100 cm, a są to drzewa o wysokości ponad 10 metrów – zwraca uwagę Olszowska-Dej.

W mniejszym stopniu zjawisko widać w Warszawie i w Poznaniu. W stołecznym magistracie mówią o pojedynczych przypadkach – choć w jednej z obrzeżnych dzielnic doszło już do wyrębu kilkudziesięciu drzew na dwu hektarowej działce. Urząd wie o tym tylko dlatego, że właściciel zadzwonił, by się upewnić, że może to zrobić w majestacie prawa. Urzędnicy podkreślają, że nie są w stanie monitorować na bieżąco tego, co się dzieje z drzewostanem na prywatnych nieruchomościach.

- Musimy liczyć na zdrowy rozsądek mieszkańców. Mam nadzieję, że będą oni powściągliwi w zakresie prowadzenia wycinek, które zostały im umożliwione – mówi Renata Kuryłowicz, pełnomocnik Prezydenta m.st. Warszawy ds. zieleni.

Nowe prawo ocenia jednoznacznie negatywnie. Jak mówi tak silne złagodzenie przepisów dotyczących wycinek drzew może skutkować degradacją środowiska – szczególnie na terenach miejskich, atrakcyjnych inwestycyjnie.

Suchej nitki na nowej ustawie nie zostawia Leszek Kurek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Poznań. Jak mówi, nowelizacja ustawy spowoduje dużą destrukcję w zasobach przyrodniczych w miastach, a całkowite zwolnienie z nadzoru działań osób fizycznych, „które w celach komercyjnych będą dążyły do czyszczenia działek ze wszelkiej zieleni, aby dostarczyć potencjalnym nabywcom swobodę w omijaniu opłat przy wykorzystaniu gospodarczym” to tylko jeden z powodów.

- Wynikać to będzie również z braku jakiegokolwiek nadzoru nad dziesiątkami tysięcy wartościowych, kilkudziesięcioletnich i starszych drzew, które przez osoby fizyczne bez wiedzy gminy będą mogły być usuwać bez jakiegokolwiek ograniczenia – mówi dyrektor Kurek.