Firmy rodzinne jako fundament życia gospodarczego powinny podlegać ochronie polskiej konstytucji na tej samej zasadzie, co sama rodzina i rodzinne gospodarstwa rolne - powiedział w czwartek prezydent Centrum im. Adama Smitha prof. Andrzej Sadowski.

„Rodzina jest podstawową komórką gospodarczą tak samo, jak społeczną. Można powiedzieć, że polskie firmy rodzinne są bardziej patriotyczne niż każdy polski rząd, ponieważ to one realizują w praktyce hasło patriotyzmu gospodarczego” - dodał Sadowski podczas Drugiego śniadania Fundacji Firmy Rodzinne, które odbyło się w siedzibie Centrum im. Adama Smitha pod hasłem „Co chcecie wiedzieć o firmach rodzinnych?”

Prezes współorganizatora Drugiego śniadania - Fundacji Firmy Rodzinne Katarzyna Gierczak-Grupińska zwróciła uwagę na dyskryminację firm rodzinnych w stosunku do zagranicznych inwestorów. „Z doświadczeń naszej fundacji wynika, że jesteśmy w Polsce bardzo gościnni. Firmy przychodzące z zewnątrz dostają wysokie dotacje na nowe miejsca pracy, które de facto nie są nowe, lecz zabrane firmom rodzinnym. To my zatrudniamy i kształcimy zawodowo bezrobotnych. To firmy rodzinne zatrudniają często całe wioski, ponieważ mają lepsze warunki do rozwoju na wsi niż w mieście” - powiedziała.

Zdaniem założyciela i prezesa Centrum Medycznego ENEL-MED Adama Rozwadowskiego, kluczowy przy tworzeniu nowej firmy jest pomysł i kapitał na jej start. Współwłaściciel firmy GoWork Paweł Kosieradzki dodał, że kluczową rolę w nowo powstających firmach odgrywa znalezienie pracowników podzielających wartości wyznawane przez ich twórców, np. lojalność i uczciwość.

Z badań przeprowadzonych w 2016 r. przez Fundację Firmy Rodzinne wynika, że 43 proc. polskich konsumentów byłoby skłonnych zapłacić więcej za produkt z tego typu przedsiębiorstwa, ale nie wie, gdzie ich szukać. Dzieje się tak, ponieważ nie wszyscy właściciele firm rodzinnych eksponują ich historię.

„Oni wciąż pamiętają czasy, gdy zakładali biznesy. Wtedy za prywatnymi przedsiębiorcami ciągnęła się zła opinia. Nasze badania pokazują, że wśród polskich konsumentów nie ma już mitu nieprofesjonalnego cinkciarza, ale nadal żyje on w głowach niektórych biznesmenów” - powiedziała Gierczak-Grupińska. Wyraziła nadzieję, że za kilkanaście lat właściciele polskich firm rodzinnych będą tak dumni ze swoich korzeni, jak dziś np. szefowie japońskich koncernów.

Rozwadowski dodał, że winę za lekceważący stosunek do polskich firm rodzinnych ponosi również brak wiedzy klientów. „Często musimy uświadamiać korporacje, z którymi współpracujemy, że sami jesteśmy korporacją. Nie wszyscy ich pracownicy zdają sobie sprawę, że rodzinny biznes wyszedł już w Polsce poza rzemiosło i garaże, że możemy być ich pełnoprawnymi partnerami” - powiedział.