Branża nie rezygnuje z forsowania ustawy o książce, która wprowadzi częściową regulację rynku wydawniczego. Do pomysłu poważnie podchodzi Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Chodzi o projekt ustawy opracowany przez Polską Izbę Książki. Przewiduje on wprowadzenie przepisów obligujących importerów i wydawców do ustalania jednolitej ceny książki, którą detaliści (sprzedawcy końcowi) musieliby stosować przez rok od jej premiery. Niezależnie od tego, czy książka oferowana będzie w księgarni, supermarkecie czy sklepie internetowym. Zmiana ceny możliwa byłaby dopiero po upływie sześciu miesięcy, jednak korekta wymagałaby wycofania całego pozostałego nakładu i ustalenia nowej jednolitej ceny obowiązującej przez kolejne pół roku.
Co istotne jednolita cena ma obejmować, zarówno same książki oraz audiobooki, jak i wszelkie dołączane bonusy: zdjęcia czy płyty. Chodzi o to, by nie było możliwości omijania przepisów poprzez traktowanie książki jako np. bezpłatnego dodatku do płyty. Stosowanie takich praktyk zagrożone ma być grzywną w wysokości do 5 tys. zł. Taka sama kara ma być nakładana na wydawców za nieumieszczenie na okładce ceny i daty wydania. Sprzedaż książek taniej ma stanowić czyn nieuczciwej konkurencji. Zdaniem PIK nowe regulacje przyczynią sie do wzrostu czytelnictwa, a także wesprą wydawców i małe księgarnie.
To drugie podejście do ustawy o książce. W 2015 r. projekt autorstwa PIK złożyło w Sejmie Polskie Stronnictwo Ludowe. Ustawy nie udało się przyjąć przed końcem kadencji m.in. ze względu na zgłaszane wówczas wątpliwości konstytucyjne dotyczące zakresu ingerencji w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Takie zastrzeżenia mogą się pojawić ponownie. Zdaniem prof. Jacka Zaleśnego ograniczenie wolności gospodarczej za pomocą narzucania stosowania jednej ceny jest możliwe tylko, gdy dotyczy to spraw strategicznych dla państwa. Z tego powodu mamy np. regulację cen gazu czy energii elektrycznej. – Choć czytelnictwo jest wartością, którą powinien wspierać ustawodawca, to rynek książki nie jest dla państwa strategicznym sektorem, by trzeba było w ten sposób regulować jego działanie – uważa konstytucjonalista.
Z takimi argumentami nie zgadza się Grzegorz Majerowicz, wiceprezes PIK, który podkreśla, że analogiczne zasady stosowane są w przypadku prasy. – Nikt nie protestuje, że niezależnie od tego, gdzie się kupuje dane czasopismo, trzeba zapłacić taką samą cenę. A przecież ceny niektórych kwartalników są takie same jak książek – zauważa Majerowicz, który dodaje, że ustawę popiera 90 proc. branży. Niezadowolone są przede wszystkim księgarnie internetowe, które musiałyby oferować książki w takiej samej cenie jak stacjonarne. Niebawem zwolennicy i przeciwnicy ustawy spotkają się w MKiDN. – Rolą MKiDN jest przede wszystkim zadbanie o interes polskich czytelników i rozwój czytelnictwa w Polsce. Dlatego minister Piotr Gliński planuje zorganizowanie spotkania z przedstawicielami kluczowych środowisk zainteresowanych kwestią ustawy o jednolitej cenie książki, w celu wysłuchania stanowiska zarówno zwolenników, jak i przeciwników ustawy – informuje biuro prasowe resortu.