W Polsce trzeba poprawić działanie administracji. Szansą na to jest powołanie Polskiego Funduszu Rozwoju. Wszystkie kraje, które mają duży udział eksportu w PKB, mają administrację na wysokim poziomie - uważa ekonomista Rafał Antczak, który w środę został powołany na prezesa GPW.



"Jeżeli patrzymy na kraje, które odniosły sukces w eksporcie, czyli gospodarki krajów azjatyckich, poprzez gospodarkę niemiecką, irlandzką, duńską - to są kraje, które mają wysoki udział eksportu w PKB i mają z reguły nadwyżkę handlową. To są to kraje, w których z reguły jakość administracji jest oceniana przez przedsiębiorców jako jedna z najwyższych na świecie. To jest nieprzypadkowe, dlatego że jeśli firmy chcą znaleźć się na rynku globalnym, to muszą być spokojne, że administracja nie tylko nie będzie przeszkadzała, ale będzie silnie wspierała ich ekspansję" - zaznaczył.

Jak dodał, nad Wisłą pierwszą próbą zmiany modelu funkcjonowania administracji jest Polski Fundusz Rozwoju. "Po pierwsze konsoliduje wiele różnych podmiotów, które do tej pory wzajemnie się wykluczały - konkurowały ze sobą, nie rozliczały się za rezultaty, robiły dużo zamieszania, a nie miały tych rezultatów. Oczywiście PFR musi być i będzie nakierowany na rezultaty" - podkreślił Antczak.

Jego zdaniem jeżeli taką rolę PFR spełni, to będzie to dowód m.in. na to, że administrację w Polsce można zmienić. "To jest bardzo potrzebny dowód, bo polska administracja tak naprawdę nie została dotknięta w czasach transformacji jakąkolwiek głębszą reformą. Ona sobie po prostu funkcjonowała, dlatego że przedsiębiorcy polscy załatwiali wzrost wydajności, a administracja nie musiała nic robić. Zaczynamy dostrzegać ten moment, gdy administracja zaczyna się liczyć" - powiedział.

Jak dodał, plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego ma elementy tzw. masterplanów sektorowych. "To są rzeczy, które istnieją praktycznie we wszystkich rozwiniętych gospodarkach. Przedsiębiorcy z danego sektora wiedzą, jaka będzie polityka państwa na następne 10, 15, 20 lat. To nie jest na 100 proc. zagwarantowanie, ale przynajmniej wskazanie kierunków, którymi interesuje się państwo. To nie ma nic wspólnego z gospodarką centralnie planowaną. To jest usuwanie barier informacyjnych dla przedsiębiorstw, które mają już trochę inny cykl inwestycyjny, dużo dłuższy" - zaznaczył.

"Jeżeli masterplany mówią, że pewne obszary są przedmiotem zainteresowania państwa i za tymi obszarami idą określone polityki, nic prostszego niż weryfikować, czy te polityki są stosowane. Jeśli są stosowane, to trzeba oceniać ich rezultaty. Jeśli ocenia się rezultaty, to widzi się, czy są to dobre kierunki, czy też złe. (...) Żeby nie być gołosłownym - przykładowo wyborem określonego przedsięwzięcia przez rząd USA była inwestycja w gaz łupkowy. To była całkowicie celowana polityka prowadzona przez 20 lat poprzez wsparcie podatkowe, budowanie gazociągów, usuwanie barier na budowę tych gazociągów, wprowadzanie notowań gazu produkowanego w USA na rynku giełdowym, budowanie całej infrastruktury przemysłowej. Ten projekt zajął 20 lat, a rezultaty przyniósł fenomenalne, bo USA uniezależniły się de facto od importu gazu i ropy" - powiedział.

Jak dodał, przykład USA pokazuje, że polityka wskazywania długoterminowo obszarów, które są interesujące dla państwa z różnych względów - ekonomicznych, strategicznych, jest właściwa. "To jest dokładnie to, co również w Polsce powinno być zrobione" - podsumował.