Historyczne stopy zwrotu to zdecydowanie za mało, aby podjąć przemyślaną decyzję o tym, w którym funduszu ulokować oszczędności.
Załóżmy, że mamy do wyboru 8 tys. różnych funduszy inwestycyjnych. W pierwszym roku inwestycji tylko 2 tys. z nich może znaleźć się w pierwszej ćwiartce wyników i osiągnąć ponadprzeciętną stopę zwrotu. A czy te fundusze w kolejnym roku powtórzą sukces? Oczywiście uda się to tylko części. Z przeprowadzonych analiz wynika, że znów tylko około 25 proc. (czyli 500 funduszy) będzie ponadprzeciętnych. Przy takim stanie rzeczy po pięciu latach okaże się, że tylko osiem z 8 tys. funduszy w każdym z pięciu lat miało ponadprzeciętny wynik. Wniosek z tego jest prosty - zawsze znajdą się fundusze lepsze od rynku przez wiele lat z rzędu.
Czy jednak jest sposób, aby znaleźć te osiem najlepszych funduszy? Ze statystycznego punktu widzenia mogła to być tylko kwestia przypadku, że akurat te, a nie inne fundusze okazały się najlepsze. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej branży finansowej, możemy znaleźć kilka ciekawostek. Wiele mówi się o tym, że najważniejszy w funduszu jest zarządzający. Nieraz jednak zdarzały się sytuacje, gdy zarządzający w jednej firmie osiągał bardzo słabe wyniki, a w innej jego fundusze znajdowały się w czołówce. Sam zarządzający to oczywiście podstawa sukcesu, ale ogromne znaczenie ma również kultura organizacyjna firmy. Są firmy inwestycyjne, których fundusze systematycznie znajdują się w czołówce rankingów i wypracowują wysokie zwroty.
Historyczne stopy zwrotu to zatem zdecydowanie za mało, aby podjąć przemyślaną decyzję o tym, w którym funduszu ulokować oszczędności. Przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na poziom ryzyka funduszu. To, że jeden fundusz osiąga lepsze stopy zwrotu, niekoniecznie musi oznaczać, że jest lepiej zarządzany. Może po prostu mieć bardziej ryzykowny portfel, charakteryzujący się dużo większą zmiennością jednostki oraz większymi spadkami podczas pogorszenia koniunktury. Przy wyborze funduszu powinniśmy zwrócić uwagę na poziom opłaty za zarządzanie. Załóżmy, że dziś zakupimy jednostkę uczestnictwa funduszu - w którym nie ma opłaty za zarządzanie - za 100 zł. Przyjmijmy, że na rynku była słaba koniunktura, i po 10 latach jednostka ta dalej jest warta 100 zł. Jeśli fundusz miałby opłatę za zarządzanie w wysokości 4 proc. rocznie, jak wpłynęłoby to na wartość jednostki? Otóż po 10 latach zamiast 100 zł mielibyśmy tylko 67 zł - jedna trzecia z wpłaconych przez nas środków zasiliłaby budżety firm zarządzających. Z tego prosty wniosek, że kiedy decydujemy się inwestować swoje pieniądze nawet w długim terminie, uważnie przyglądajmy się opłatom.