EKOLOGIA Starostwa zalała fala wniosków o pozwolenie na budowę elektrowni wiatrowych. Firmy złożyły je przed zmianą przepisów. Mogą postawić setki urządzeń w pobliżu domów
Budowa wiatraków jeszcze na starych zasadach / Dziennik Gazeta Prawna
Hałas, niesłyszalne dla ucha infradźwięki powodujące wibracje, migotanie światła, zagrożenie życia lub zdrowia ludzi w przypadku awarii łopat itd. – to, zdaniem posłów PiS, tylko niektóre konsekwencje budowania farm wiatrowych. Dlatego wprowadzili minimalną odległość turbin od zabudowań. Okazuje się jednak, że inwestorzy ubiegli polityków i jeszcze zanim weszły w życie zaostrzone przepisy (16 lipca), złożyli wnioski w sprawie kilkuset nowych lokalizacji wiatraków.
Wyścig inwestorów z ustawą
Od połowy lipca, czyli od momentu, kiedy zaczęła obowiązywać ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (Dz.U. z 2016 r. poz. 961), w mazowieckim, podlaskim, podkarpackim, pomorskim, łódzkim nie wpłynął do wojewody żaden wniosek o pozwolenie na budowę wiatraków. W Wielkopolsce i woj. świętokrzyskim tylko po dwa. Tak wynika z danych urzędów wojewódzkich.
– Tego można się było spodziewać. Nowe regulacje na większości terytorium Polski praktycznie uniemożliwiają budowanie nowych farm – wskazuje Marcin Przychodzki, radca prawny, redaktor naczelny stopwiatrakom.eu.
Ustawa odległościowa zaostrzyła bowiem warunki uzyskiwania zezwoleń na budowę wiatraków. Przeniosła ona sprawy dotyczące wydawania zgód od starostów do wojewodów (którzy wcześniej byli organem drugiej instancji i rozpatrywali tylko odwołania). Przede wszystkim jednak określiła minimalną odległość, jaka ma dzielić inwestycje wiatrowe od domów oraz obszarów przyrodniczo chronionych.
Zgodnie z art. 4 tego aktu dystans między elektrownią wiatrową a budynkiem mieszkalnym musi być równy lub większy od dziesięciokrotności wysokości elektrowni mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu budowli. W praktyce oznacza to zakaz budowy wiatraków w promieniu około 2 km od domów.
Jednak to, że po 16 lipca 2016 r. trudniej jest uzyskać zgodę na budowę farmy, nie oznacza, że w najbliższym czasie w gminach nie zobaczymy nowych wiatraków. Inwestorzy wiedząc, że parlament pracuje nad zaostrzeniem przepisów, starali się je uprzedzić.
– Największą liczbę postępowań administracyjnych prowadzą obecnie starostowie, gdyż inwestorzy składali przed 16 lipca 2016 r. możliwie jak największą liczbę wniosków o wydanie pozwoleń na budowę – mówi Marcin Przychodzki.
Potwierdzają to dane z Wielkopolski. W tamtejszych starostwach powiatowych toczy się obecnie blisko 150 postępowań w sprawie wydania pozwoleń na budowę 358 siłowni wiatrowych. Dotyczą one ponad 30 powiatów i miast w tym regionie. To niejedyny taki region. – Inwestorzy pośpieszyli się ze składaniem wniosków również w woj. zachodniopomorskim czy kujawsko-pomorskim – wskazuje Marcin Przychodzki. Dodaje, że obecnie wydane już zgody na budowę pozwalają na powstanie farm wiatrowych o łącznej mocy 1000 MW. Jedna turbina wiatrowa to ok. 3–3,5 MW. Zatem w najbliższym czasie w Polsce może powstać ok. 300 wiatraków. Znaczna część postępowań wciąż jest w toku.
Skarżą odmowy, znajdują luki
Inwestorzy, którzy mimo wszystko dostali negatywną decyzję, nie składają broni.
– Obecnie tylko w naszym urzędzie toczy się 12 spraw w trybie odwoławczym. Dotyczy to decyzji odmownych wydanych przez starostę siemiatyckiego przed wejściem w życie ustawy odległościowej – informuje Monika Mróz z Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku. I wyjaśnia, że odmowa udzielenia pozwolenia na budowę wynika z tego, iż inwestor nie uzupełnił w terminie brakujących dokumentów. Podobnie jest w innych województwach.
– Na 150 wniosków o wydanie pozwolenia na budowę złożonych przed 16 lipca br. w 99 przypadkach postępowanie zawieszono. Przyczyny są różne, na przykład niekompletne wnioski – wyjaśnia z kolei Tomasz Małyszka, zastępca dyrektora wydziału infrastruktury i rolnictwa w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu.
Nadzieja w Trybunale Konstytucyjnym
Zdaniem ekspertów decyzja o zawieszeniu to woda na młyn inwestorów, bo dzięki temu sprawa nie może zostać np. umorzona. – Znany jest nam przypadek inwestora, który złożył taki wniosek, mimo że nie miał nawet decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. I co zrobił starosta? Otóż zawiesił postępowanie do czasu uzyskania wszystkich wymaganych decyzji. To się nazywa przyjazny urząd dla inwestora – oburza się Marcin Przychodzki.
Inwestorzy czekają też na to, że ustawą odległościową zajmie się Trybunał Konstytucyjny – wniosek w tej sprawie został już złożony.
Liczą również, że do zmiany przepisów może Polskę skłonić Komisja Europejska, promująca wykorzystanie odnawialnych źródeł energii.ⒸⓅ