Załogi Makoszów w Zabrzu i Krupińskiego w Suszcu bronią zakładów przed likwidacją. W Suszcu górnicy chcą blokować drogi, w Zabrzu – okupować kopalnię pod ziemią (planowano to na środę wieczorem). Natomiast dziś pojawią się w Sejmie.
Zdaniem związkowców z Makoszów ich kopalnia została potraktowana gorzej, bo inne zagrożone (Brzeszcze, Bobrek, Piekary) dostały inwestora, a Makoszowy nie. Przy współpracy władz Zabrza udało się go znaleźć, ale oferta została odrzucona. – Nasza oferta nie została poważnie potraktowana, mimo że mieliśmy oferenta, który zaproponował zwrot pomocy publicznej i podtrzymanie pracy zakładu, a także zakup minimum 1 mln ton węgla rocznie – mówi Grzegorz Pluczyk z firmy Techfin, która pośredniczyła w szukaniu inwestora. – Spotkania m.in. z wiceministrem energii Grzegorzem Tobiszowskim nie przyniosły efektów. Nie ma więc sensu ponawiać oferty – tłumaczy. Chętna firma chciała w ciągu 10 lat zwrócić 265 mln zł pomocy.
Decyzja o likwidacji Krupińskiego zapadła 1 grudnia, ta o likwidacji Makoszów formalnie nie, ale 31 grudnia kopalnia musi skończyć dotowane wydobycie (warunek UE). Co potem z 1350-osobową załogą? – Górnicy mają zapewnioną pracę w innych kopalniach. Ci, którzy nie zdecydują się przejść, będą pracować w SRK, w tym przy likwidacji Makoszów – mówi rzecznik Spółki Restrukturyzacji Kopalń Witold Jajszczok. – Pierwszy górnik RP nie radzi sobie z ratowaniem górnictwa – ocenia Tobiszowskiego poseł PO Krzysztof Gadowski. Wiceminister, który dziś będzie na Śląsku, przypomniał jednak, że to poprzedni rząd przekazał Makoszowy do SRK. Na konferencji w Sejmie podkreślił też rolę połączenia Polskiej Grupy Górniczej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Do fuzji ma dojść w I kwartale 2017 r.